“Jak to możliwe, że jesteś w spektrum? Przecież odzywasz się normalnie do ludzi, żyjesz w społeczeństwie, pracujesz itd.?”
Spektrum u osoby dorosłej to jest już inne asd – bo jestem po 37 latach maskowania.
Zjawisko maskowania jest prostym mechanizmem. Od dziecka czujesz, że coś z tobą nie tak, ale nie wiesz, co. Jesteś bez diagnozy, terapii. Jesteś w jakiejś klasie, grupie, obserwujesz innych i bardzo chcesz być tak, jak inni. Całe twoje bycie w społeczeństwie polega na GRANIU ROLI. Roli “normalnego”. Skutki psychiczne grania roli przez tyle lat bywają poważne. Dlaczego???
Bo będąc sobą, odstajesz i jest ci źle. Będąc jak inni, męczysz się i też jest ci źle. To jest, jak w antycznej tragedii, konflikt tragiczny. Wszystko jest nie tak.
Są trzy najważniejsze kryteria diagnozy spektrum autyzmu:
zaburzenie komunikacji,
zaburzenie nawiązywania relacji,
specyficzne zainteresowania i fiksacje na określony temat.
To wszystko ujawnia się najbardziej w przedszkolu i szkole. Wtedy widać, jak na dłoni. Autyści w domu często normalnie rozmawiają z rodzicami. Problem zaczyna się w GRUPIE. Przynajmniej w tych lżejszych, czyli wysokofunkcjonujących przypadkach.
Kryterium wcale nie jest BRAK EMPATII!
Autyści mają uczucia, mają emocje, mają empatię – choć w różnym natężeniu.
Każdy przypadek jest INNY.
Jak to możliwe, że mając lęk społeczny wychodzę na scenę i prowadzę imprezę?
Odpowiedź jest prosta: prowadzenie imprezy, to nie jest relacja z ludźmi. Nie ma bliskiej interakcji. Jest dystans. To jest ROLA, a my jesteśmy przecież świetni w odgrywaniu ról
Wszystko, gdzie mam do spełnienia rolę, konkretne zadanie, jest dla mnie ok.
Wszystko, co wiąże się z relacją, jest dla mnie trudne. Czyli przyjaźnie, koleżeństwo, związki.
Chciałabym bardzo, by ludzie coraz lepiej rozumieli spektrum autyzmu.
Mój syn ma autyzm wczesnodziecięcy. Córkę obserwuję. Podejrzewam, że mój tata również jest w spektrum, choć jego oboje rodzice już nie żyją i diagnoza jest niemożliwa.
Mój tata, gdy go odwiedzamy, potrafi czasem postawić na stole kawę i ciasto i… wyjść Po prostu, idzie na papierosa. Woli być sam niż być w relacji, rozmawiać. Rozmowa jest dla niego tak trudnym aspektem, że aż ciężko w to uwierzyć. Moi rodzice rozwiedli się lata temu, a mama zawsze mówi, że “z nim się nie dało dogadać” To samo zresztą mówi o mnie.
Ciekawym naukowi aspektem jest bycie w spektrum i bycie wychowywanym przez osobę nierelacyjną. Brak diagnoz osób z pokolenia moich rodziców uniemożliwia takie badania. Ja z moją świadomością i pracą nad sobą potrafię już otoczyć moje dzieci miłością. Mój tata tego nie umiał.
(Choć moje rodzicielstwo przychodzi mi łatwiej, gdy traktuję je jak rolę. Ta rola to słowo kluczowe! )
Jest to jednak dowód na to, że dzieciństwo bez bliskości może nas złamać na długo, ale finał może być w miarę pozytywny