Zacznijmy od tego, że nie jestem żartownisiem, wesołkiem ani duszą towarzystwa. Jestem melancholikiem. Typ introwertyczno-percepcyjny. Bardziej inspiruje mnie to, co trudne i bolesne niż to co wesołe. Nie lubię słodkich happy-endów. Uważam, że literatura i film są po to, by wstrząsnąć nami. teksty trudne pamiętam dłużej i są dla mnie bardziej wartościowe. Większość moich wierszy też jest na tematy trudne. Słowem: Sienkiewicz ze mnie żaden. Nie piszę ku pokrzepieniu serc.
Jakby tego było mało, sporo trudnych zawirowań życiowych, czasem niezależnych a czasem wynikających z moich niewłaściwych schematów postępowania, pogłębiło mój osobowościowy smutek i cichość. Chorowałam na anoreksję w młodości, na depresję w dorosłości. Wciąż jestem na lekach i mierzę się z problemami. Mój tom poezji “Pocztówki z drogi” jest domknięciem mojego dotychczasowego życia. I wolę go nazywać nie tomem pierwszym, ale zerowym. Jest raczej poważny, bo taka była połowa mojego życia. Wiele było w niej smutku i gorzkich refleksji.
Jakiś czas temu zostałam poproszona o współudział w koncercie zespołu wokalnego AF Music pod hasłem “W tonacji słońca”. Masz ci los. Lato, jasność, światło. To nie są okoliczności na smutek. Przez długi czas chodziłam z przekonaniem, że będę musiała na ten wieczór napisać całkiem nowe wiersze. Zastanowiłam się też, czy jest już we mnie jakieś światło. Czy mogę nieść światu światło, a nie tylko nostalgię?
Wciąż jestem w procesie, który nazywam drogą zdrowienia i będą w nim już zawsze, takie mam przekonanie. Ten proces to nieustanna praca świadomościowa, mnóstwo lektur, terapie, webinary. Nie staję się przez to wesołkiem, nie zmienia się moja natura. Jednak nie tylko smutek jest częścią mnie. Jak każdy człowiek potrafię cieszyć i uśmiechać. Cieszy mnie kontakt ze sztuką, naturą, ciekawe miejsca, cieszę się moją rodziną. Zatem promienie słońca przebijają się przez mgłę.
Wciąż jestem osobą, która raczej pociechy potrzebuje niż ją niesie, ale dzięki zaproszeniu do tego koncertu skonfrontowałam się z jasną stroną mojego wnętrza. Bo na pewno ją mam. Co ciekawe, odnalazłam dwa starsze teksty, które jak rodzynki wyróżniają się z mojej poetyckiej melancholii. Kilka innych utworów rzeczywiście napisałam specjalnie na słoneczny koncert, inspirując się piosenkami wykonywanymi przez wokalistów.
Oto dwa z kilku słonecznych utworów:
Anioł
zrobił tak wiele
nie wiedział o tym
człowiek w śnieżnej bieli
zdjął dla mnie słońce z nieba
i posadził na ziemi
Fatamorgana
minęło mnie wczoraj
słońce
o mały włos
światło ulicy
kropla nieba
czysty blask
trwało to ułamek sekundy
zniknęło
nim się obejrzałam
biegło po chodniku
tym pogodnym popołudniem
jeśli ci wygodniej
możesz nazywać je dzieckiem
(albo słońcem)
Obecnie przygotowuję wiersze do drugiego tomu, który dla mnie będzie tak naprawdę pierwszym. Pierwszym w znaczeniu zbioru, który ma myśl przewodnią, jest cały o jednym zagadnieniu, gdzie grafika współgra z treścią. Taki przynajmniej jest plan, ale czy i kiedy? Czas pokaże.
Zachęcam do poszukania w sobie odrobiny słońca. Jeśli nawet u mnie jest… to u Ciebie również!
Powodzenia,
Joanna