Przyjemność bycia NIKIM

Przyjemność bycia NIKIM

„Hanka” Jakubowiaka to zwierciadło dla wielu polskich rodzin, również dla mojej Może ciut bardziej, bo jesteśmy rówieśnikami? Bo rzecz działa się w rodzinnym dla nas obojga mieście? Moja Albina to Bronka, moja Hanka to Grażyna.

Babcia po podstawówce. Mama po zawodówce. Ja z dyplomem. Chciałam iść na doktorat, jak autor, ale nie mogłam sobie pozwolić na kolejne cztery lata niezarabiania. Chciałam wydać książkę, udało się tylko poezję. I nie obchodzi to wielu, bo poezji się dziś nie czyta. Nawet w empiku zlikwidowano dział poezji, już jakiś czas temu. Prozę ceni się bardziej, eseista i redaktor doczekał spotkania autorskiego z prawdziwego zdarzenia z bardzo przyzwoitą frekwencją.
Mimo to nie traci z oczu prawdy.
Nikt z nas nie jest wyjątkowy, pisze. „Czy moje życie jest lepsze niż Hanki, z jakiej racji?” pyta.  I ja czuję podobnie, choć czasem trudno się z tym pogodzić.
I moi przodkowie chcieli dla mnie lepszego losu. Lecz w istocie awans społeczny, główny temat rozważań autora, bywa wielkim oszustwem. Już w trakcie studiów czułam się oszukana, a mama też to wiedziała. Liczba studentów rosła z roku na rok. Pracy było coraz mniej.
Czuję się nikim przez większość mojego życia.
To, co było osiągnięciem w czasach mamy, w moich już nim nie było. Magistrów było na pęczki, doktorów całkiem sporo. Byłabym kimś wcześniej, w swoim czasie – znów byłam nikim. Najważniejsze było zaczepić się gdzieś i mieć własne pieniądze. Ale gdy ktoś pracował na studiach, jak ja, wiele osób z zazdrości deprecjonowało ten fakt. „Phi, taka telewizja, to nie telewizja”. No tak. W końcu liczą się tylko molochy. Co by człowiek nie zrobił, był nikim i tak. Można było się do tego nawet przyzwyczaić.
Szukanie stałej pracy po studiach to było przekonywanie się o okrutnej prawdzie na każdym kroku. Pukanie do drzwi pracodawców i rozcieranie skroni po kolejnych ciosach. „Co pani w ogóle potrafi? Wie pani, ile osób kończy teraz studia? Niby co wyjątkowego ma Pani do zaoferowania?” Skoro w momencie ukończenia studiów trzy lata doświadczenia w zawodzie nie mają znaczenia, to… no właśnie.
Jestem nikim. Członkiem wielotysięcznej masy niepotrzebnych gospodarce magistrów.
Lata mijają. Może więc miłość uczyni życie człowieka wyjątkowym? Nie. W końcu prawie każdy zalicza twarde lądowanie na tyłku, z długami, dziećmi, niemożnością odpoczynku czy wyjechania na urlop. Jak wielu.
I nawet gdy osiągasz coś wartościowego w swoich oczach, mówisz lub piszesz o rzeczach waznychlub tworzysz coś pięknego, wielu pochwali,ale niewielu to kupi. Bo w końcu jest tyłu wybitniejszych od ciebie.
Myślę o tym wszystkim w trakcie lektury (bo jeszcze nie skończyłam), po raz któryś próbując określić swoje miejsce.
Miejsce w mikrokosmosie należy się każdemu. W makro – już nie.
Zawsze wiedziałam, że nie będę walczyć o żadną karierę,  a bogactwo nie jest pisane mojej rodzinie. Nie mamy znajomości i nie należymy do układów. Nie mam urody ani siły przebicia. Nie jestem powszechnie lubiana. Jestem dziwna.
Jestem jedną z córek Hanki. Jestem z Nikich.
Nie będę miała pomnika ani hasła w encyklopedii.
Awans społeczny dobiegł końca. Nie ma już nic więcej do zdobycia. Teraz będziemy się cofać. Teraz liczy się fach albo zarobki. Nowe pokolenie śmieje się nam w twarz. Zarabia bez dyplomu, kręcąc filmiki na tik-tok i yt.
Co będzie awansem dla moich dzieci za 20 lat?
Jestem mistrzynią w byciu nikim.
Wydaję pieniądze na bezzwrotne inwestycje. Na poezję. Na bloga, którego nikt nie czyta. Na fotografię, za którą nikt nie płaci. Na diagnozę autyzmu. Na książki, których nie mam czasu czytać.
Umrę jako nikt.
Może moje dzieci będą mnie czasem wspominać.
Umrę jako nikt i żyję jako nikt.
I jest w tym jakaś przyjemność.
Uwalniająca lekkość.
Brak przymusu udowadniania światu czegokolwiek.
Maciej Jakubowiak „Hanka. Opowieść o awansie” Wyd. Czarne 2024