Czy jesteś dzieckiem w dorosłym ciele?

Czy jesteś dzieckiem w dorosłym ciele?

Deprecjonujące sformułowanie “zachowujesz się jak dziecko” może mieć bardzo głęboki sens i jeszcze głębsze przyczyny. Bycie dzieckiem w dorosłym ciele ma dwojaki sens, jeden płytki, powierzchownym oparty na jednostkowym zachowaniu – czasem roszczeniowym, nieadekwatnym, przesadnie emocjonalnym. Głębsze spojrzenie to wgląd w powtarzające się postawy wobec świata czy samego siebie.

Te postawy to np. częste obrażanie się, zamykanie na rozmowę, myślenie zerojedynkowe, pochopne wyciąganie wniosków, traktowanie świata w kategoriach czerni i bieli, niedojrzałość w  relacjach, częste pochopne kończenie związków, ogólnie zagubienie, nieumiejętność określania swoich uczuć i potrzeb, poczucie bycia nieszczęśliwym niezależnie od sprzyjających pozytywnych czynników.

Warto u progu tych rozważań określić, czym jest dorosłość czy też dojrzałość? Definicji czy też elementów składowych dorosłości jest co najmniej kilka. Jedna z nich to odpowiedzialność. Umiejętność brania na barki niekomfortowych okoliczności życia, tych niewygodnych i trudnych. Także umiejętność podejmowania wyzwań codzienności, załatwiania spraw bez tego kogoś, kto do tej pory nas chronił i robił to za nas. Dorosłość to zaprzestanie obwiniania czynników zewnętrznych za swoje błędy. Teraz bowiem sami odpowiadamy za siebie. Nie można już zrzucić winy na przeszłość, los, rodziców. Dojrzałość to pożegnanie z roszczeniowością i frustracją, pożegnanie z tym, że coś nam się należy albo ktoś jest nam coś winien. Dorosłość to nieoczekiwanie na gwiazdkę z  nieba i księcia z bajki, ale mozolne i świadome kształtowanie swego losu. Dojrzałość to cierpliwość, bo nie będzie już niczego zaraz, na zawołanie.

To smutne, wiem. Ale kto nie pożegnał się z dzieciństwem i nie przeszedł procesu dorastania, długo jeszcze będzie cierpiał przeróżne dolegliwości i nie pójdzie do swojego życia.

To, co nieprzepracowane i dziecięce często rządzi naszym zachowaniem. Bardzo obrazowo opisuje to książka S. Stahl o wewnętrznym dziecku. Jego rozpoznanie i ukojenie jest jednym ze skuteczniejszych sposobów na uporanie się z niedojrzałością, ale nie jedynym. Moim zdaniem problem może być tak złożony, że to nie wystarczy. Ja oprócz S. Stahl skorzystałam także z uzdrawiania relacji z mamą i tatą, ponieważ niedojrzałość emocjonalna wynika również z braku wewnętrznego pożegnania z naszymi rodzicami. Nierzadko rodzice też nie pożegnali się ze swoimi dojrzewającymi dziećmi. Bywa, że problem leży po dwóch stronach. Pocieszające jest jednak to, że nasze decyzje i nasza wewnętrzna siła są w stanie udźwignąć nawet sytuację, w której rodzice będą protestować przeciwko wypuszczeniu nas ze swych rąk.

Dorosłość to również to, że brak aprobaty naszych decyzji przez rodziców już nie powoduje w nas dyskomfortu i niepokoju. Bo tego poklasku i uznania już nie potrzebujemy. Podejmujemy własne decyzje i sami będziemy odpowiadać za ich konsekwencje. Sami będziemy mierzyć się z każdą okolicznością, która nastąpi. No i przede wszystkim – po czym poznać dziecko? Bo niewykształconej sprawczości! Będąc wewnętrznie dzieckiem, jestem bierna. Nie podejmuję ryzyka zmian w życiu. Nie wierzę w swoją sprawczość. Tkwię w tym, co jest. Jak dziecko, które lubi to, co znane i stabilne. Lubi opiekę i ochronny parasol rodziców. Lubi nie musieć podejmować trudnych decyzji. Lubi siąść i płakać, że “nie da się” i “nic nie można zrobić”. Jakie to łatwe.

W 2021 roku przeszłam największy osobisty kryzys w moim życiu. Takie kryzys6 dużego kalibru były trzy. Pierwszy w 2002 roku – rozpad rodziny i anoreksja. Drugi w 2009 – depresja, rozczarowanie miłosne. Trzeci 2021 – narodziny bliźniąt, negacja dotychczasowego stanu i stylu życia, kryzys rodzinny (fizyczny i psychiczny), w efekcie zespół obsesyjno-kompulsywny.

Moje życie pełne było trudnych wydarzeń zewnętrznych, ale większość kłopotów wynikała z mojej reakcji na te wydarzenia. Reakcji nieuzdrowionej psyche, reakcji osamotnionego, zranionego dziecka. Jak napisałam w zakładce “O mnie”, dla dziecka w dorosłym ciele tego było za wiele. Żadne dziecko nie uniesie czegoś takiego na plecach. Rodziny, trójki dzieci, lęków o finanse, prowadzenia domu, braku snu i własnych aktywności. Żadne emocjonalne dziecko tego nie udźwignie. Dlatego musiałam się załamać, a potem poświęcić sporo czasu na dojrzewanie. I choć jest lepiej, proces ten wciąż trwa.

Uznanie prawdy o sobie nie jest łatwe. Jak to brzmi? Kobieta 35-letnia przyznająca się, że tak naprawdę to wciąż jest dzieckiem? Mężatka, z trójką dzieci? Tak. Uznanie tej prawdy boli. Ale jest konieczne do uzdrowienia. Tak jak uznanie, że jesteś alkoholikiem, bezsilnym wobec nałogu.

Proces dojrzewania wymaga przynajmniej trzech głównych kroków: 1) uznania swojej niedojrzałości i wszystkich podjętych wcześniej decyzji za niedojrzałe 2) pożegnania z dzieciństwem i rodzicami 3) wybaczenie sobie błędów 4) wybaczenie losowi i rodzicom wszystkich niedostatków i braków 5) pójście do własnego życia w dorosłości.

W procesie wybaczenia pomocnym uzupełnieniem mogą być książki, jak np. “Nie zaczęło się od Ciebie” czy inne pozycje o traumach rodowych. Choć nie zajmuję się tu samą traumą w procesie dorastania, to książki te doskonale uświadamiają i pomagają zdjąć z siebie ciężar żalu wobec rodziców, gdyż uzmysławiają nam, że nasi rodzice również mogli być dziećmi zranionymi przez innych rodziców. Łańcuchy żalu, pretensji, poczucia krzywdy i oczekiwania zadośćuczynienia skuwają całe pokolenia. Wielu z nas chciałoby wykrzyczeć swoją krzywdę i żal rodzicom, opowiedzieć o tym, jak czuliśmy się zaniedbani i czego nam brakowało. Oczekujemy uznania naszych krzywd i rekompensaty. Jednak nie otrzymamy jej i co najważniejsze – ona tak naprawdę by nam nic nie dała. Przypomina mi się film “Droga do zapomnienia”, opowiadający o wojennej traumie. Los układa się tak, że bohaterowi staje na drodze dawny oprawca, który zadawał mu nieopisane tortury. I choć dawna ofiara ma możliwość zemsty, już-już stoi z podniesioną ręką, wstrzymuje ją. Odkrywa bowiem, że tylko wybaczenie jest drogą do uzdrowienia.

U nas jest podobnie. Żadne rodzicielskie “przepraszam” nie zrobi z nas dojrzałych dorosłych. Konieczne jest opłakanie straty, “przeoddychanie” jej w ciele i ugruntowanie się w nowym pojmowaniu dawnych bólów. Tak naprawdę przejście przez to, jak również uznanie swojej fizycznej i psychicznej niezależności od rodziców, to kluczowe momenty procesu.

Co się zmienia po przejściu do dorosłości? Na moim przykładzie:

  • nie emocjonuję się zdaniem innych na swój temat, nie uzależniam od tego swego samopoczucia, zmieniły się reakcje mojego ciała;
  • nie wychodzę do świata z pozycji “daj” – daj mi miłość, akceptację, aprobatę
  • wychodzę do świata z pozycji “mam” –  mam coś dobrego i wartościowego i daję tobie świecie – zrób z tym, co chcesz
  • nie żyję pretensją i porównywaniem z pozycji “świat jest niesprawiedliwy”, “inni mają szczęście”
  • podniosło się moje poczucie wartości
  • sama zaspokajam swoje potrzeby i potrzeby moich bliskich – oni nie są od zaspokajania moich
  • niczego nie oczekuję z zewnątrz, jeśli czegoś potrzebuję, biorę to sama
  • jestem ważna dla siebie samej – nie muszę być ważna dla kogoś, kto mnie “uratuje”
  • nie czekam na “odmianę losu”
  • rozpoznaję emocje i to, co jest ich źródłem
  • odkopuję swoje zasoby kreacji – tworzę, piszę, rozwijam się
  • podejmuję ryzyko
  • nie obarczam odpowiedzialnością innych za swoje decyzje
  • akceptuję dary codzienności i cieszę się życiem (przy czym moja sytuacja osobista czy finansowa nie zmieniła się, tymczasem ja jestem szczęśliwsza)

Jeśli te efekty nie przekonują Cię, że warto zerwać z niedojrzałym dzieckiem w nas, to co jeszcze mogłabym Ci powiedzieć?

Możesz pójść w tym kierunku, jeśli tylko podejrzewasz, że z powodu zachwianego rozwoju, jakichś wydarzeń z młodości, nadopiekuńczości rodziców czy innych zranień pozostajesz dzieckiem. Warto stać się dorosłym! Polecam Ci jeszcze  oprócz powyższych, książkę Joanny Flis o dorosłości.

Wierzę, że MOŻESZ pójść do własnej dorosłości.

Joanna