Małe przyjemności…. i dzieją się cuda

Małe przyjemności…. i dzieją się cuda

Tak naprawdę do szczęścia wiele nie trzeba.

Worek z ziarnem

Moim ulubionym filmem jest Amelia. Z pewnością pamiętacie początek tej historii i prezentację sylwetek głównych bohaterów. Amelia lubi m.in. obserwować twarze ludzi w kinie, przełamywać łyżeczką skorupkę na kremie brulle, zanurzać dłoń w worku z ziarnem i puszczać kaczki na wodzie. Próbowaliście zanurzyć kiedyś dłoń w worku z ziarnem? Ja to zrobiłam. Jest rzeczywiście przyjemne doznanie, przynajmniej dla mnie. Oczywiście każdy z nas ma swoją wrażliwość sensoryczną na innym poziomie. Matka Amelii lubi porządkować swoją torebkę i podziwiać kostiumy łyżwiarzy figurowych. Ojciec maluje krasnale ogrodowe i porządkuje skrzynkę z narzędziami. Niektóre z tych nawyków to nieszkodliwe dziwactwa albo po prostu drobne przyjemności.

Koło ratunkowe

Te małe przyjemności pozwalają nam przetrwać codzienność, która zdaje się być nie do zniesienia w aspekcie globalnym. Mam na myśli to, że nasza ogólna sytuacja życiowa może być przez jakiś nieokreślony dłuższy czas trudna, nie rokująca pozytywnej zmiany. Powody są przeróżne. Chłodni emocjonalnie rodzice, rozbita rodzina, konieczność opieki nad kimś chorym, samotność, bezrobocie. Kiedy ogół zdaje się być katorgą, pocieszenia trzeba szukać w szczególe. A najlepiej w wielu szczegółach. Czasem pierwszy łyk porannej kawy lub spacer o świcie przed dotarciem do znienawidzonej pracy może wiązać się z rozkoszą, która utrzyma nas w dobrym nastroju przez cały dzień. Niekiedy ktoś może pozwolić sobie na przyjemność tylko raz w tygodniu i pełne napięcia oczekiwanie, np. na sobotni seans filmowy, będzie źródłem siły do przetrwania całego tygodnia.

Moje małe przyjemności to…

Każda chwila samotności. Jazda rowerem. Czesanie włosów. Wieszanie prania. Książka. Oglądanie albumów z malarstwem. Aerobik. Kawa. Choć nie jest wskazane, by w podnoszeniu stanometru swój udział miały używki (kawa, alkohol, słodycze). Narzędzie stanometru to jedno z pierwszych, jakie poznałam podczas Wioski Wrażliwości. Metoda służąca bieżącemu monitorowaniu swojego dobrostanu psychofizycznego to podstawowy element dbania o siebie. Nie jestem jeszcze mistrzynią w dbaniu o siebie. Bardzo często nie jestem w stanie zadbać o siebie wtedy, gdy wskazówka niebezpiecznie zbliża się do czerwonej strefy. Przy posiadaniu trójki dzieci jest to trudne. Bardzo często muszę zaczekać z poprawieniem swego stanu do momentu aż pójdą spać lub ktoś przejmie opiekę. Najważniejsze jednak, aby mieć w sobie świadomość i przyzwolenie na zadbanie o siebie.

Małe, ale istotne

Książka „Małe przyjemności” Claire Chambers pokazała mi dobitnie, że drobne radości to nie dodatek do życia, ale jego główna istota (polecam wam tę poruszającą, obyczajową powieść). Być może w pierwszej chwili ta teoria wyda się zaskakująca, jednak po dłuższym zastanowieniu nabiera sensu. Często w życiu musimy zmierzyć się z sytuacją niekomfortową, która może trwać długo, a niemożność szybkiej zmiany na lepsze rodzi rozczarowanie i frustrację. Nie ma zaś nic gorszego niż życie w długotrwałym rozczarowaniu. Sytuacja, o której mówię to na przykład choroba, samotność lub konieczność uciążliwej opieki nad bliską osobą. Właśnie w takiej sytuacji jest główna bohaterka książki. Nie ma możliwości odmiany swego losu, więc jedyne co może każdego dnia dostarczać jej odrobinę radości, to właśnie drobne przyjemności, utrzymujące ją na powierzchni. Innych, głębszych sensów codzienności nie ma. A jakoś trzeba ją znosić. Dalsza fabuła utwierdza nas w tej tezie, gdyż przypomina o ulotności szczęścia, które staje się naszym udziałem. Bywa, że monotonię istnienia przerywa nam błysk szczęścia, który zdaje się być, jak niosąca poprawę losu spadająca gwiazda. Ale co zostanie, jeśli okaże się, że gwiazda zgasła tak szybko, jak się pojawiła? Właśnie one. Małe przyjemności.

A jakie są Twoje małe przyjemności?

Pamiętaj: możesz!

Joanna