Rodzice małych dzieci, a głównie matki, słyszą często słowa: “Zrób coś dla siebie”. Co znaczy “zrób coś dla siebie”? Dla każdego powinno znaczyć co innego, to jasne. Co kto lubi. No i na co sobie może pozwolić. Dla jednej kobiety już umycie włosów czy pięć minut ciszy w toalecie będzie tym czymś. Dla innych spacer, czytanie książki, malowanie, rzeźba. I wszystko byłoby dobrze, gdyby… matka przy tej czynności naprawdę odpoczywała. A z tym bywa różnie.
Do czego zmierzam? Moje niedawne odkrycie osobiste: Tyle robię “dla siebie” a nadal jestem zmęczona. Jak to możliwe? Jestem w trakcie wychodzenia z fizycznego kryzysu. Nawiedza średnio co dwa miesiące. Pojawia się po intensywnym czasie, po okresie bieganiny, nagromadzenia obowiązków w pracy i domu lub – paradoksalnie – po wyjeździe weekendowym. Bo ja odpoczywam na wyjazdach bardzo skromnie. Owszem, odpręża mnie natura, las, góry. Niedawna majówka była taką okazją. Ale czas intensywnego myślenia o tym, co kupić, co zabrać, co spakować wyczerpuje i stresuje, wypłukuje ciało i mózg z witamin i minerałów. Odżywiam się gorzej przed wyjazdem, bo brak czasu. Odżywiam się źle na wyjeździe, bo wiadomo. Odżywiam się źle po przyjeździe, bo pranie i ogarnianie chaosu, z którego wychodzimy tygodniami. Źle śpimy w innym miejscu. Tydzień później mam na ustach opryszczkę lub dwie, ogarnia mnie słabość i senność, mam katar lub bóle głowy. Ponadto zaległości w pisaniu, czytaniu, na blogu, w socialach etc. Jest kryzys.
Przez kilka dni czuję się fatalnie i ogarniam jeszcze mniej. Przypominam sobie, że od dłuższego czasu nie było warzyw i owoców, że nie brałam witamin, że nie piłam. Że żyłam kawą i czekoladą. No to wracamy do źródeł. Zakupy. Warzywa, owoce, woda, odpornościówki, poczciwa witamina D w ilościach szokujących zwykłego obywatela (16 tys. j. na dobę), woda, zielona herbata, herbatki ziołowe, orzechy etc. Wracamy do żywych. Jedna noc na totalne odespanie, może dwie. Opryszczka powoli mija. A ja uświadamiam sobie, że nie zawsze robienie dla siebie oznacza odpoczynek.
Nie każdy wyjazd karmi. Nie każda czynność odżywia. Dużo nie znaczy dobrze.
Sporo zaczęłam jakiś czas temu robić dla siebie. Naprawdę. Piszę poezję, bloga. Fotografuję. Robię audycję. Powróciłam do czytania, jestem w programie rozwojowym dla kobiet, studiuję historię sztuki online. Pracuję nadal na pełnym etacie i mam troje małych dzieci. Robię coś dla siebie? Robię. odpoczywam? Nie. Mam energię i zapał, czuję że żyję? Nie zawsze.
Problem z odpoczywaniem jest taki, że często mamy do niego tak negatywne nastawienie, tak długo nie dawałyśmy sobie prawa, że jest odbierany jako jako lenistwo. Dlatego zastępujemy go formami aktywnego robienia dla siebie czegoś. Tylko że to coś, mimo że potrzebne, rozwijające, twórcze – bywa wysiłkiem! Nie odpoczynkiem. Bywa dodatkowym obowiązkiem, a nie wytchnieniem. Czyli znowu… sobie dokładamy więcej na barki!
A Ty? Odpoczywasz? Czy tylko robisz coś dla siebie?
Możesz odpoczywać?
Ja muszę się nauczyć tego, że mogę.
Joanna