Ostatnio przyglądałam się wnikliwie fejsbukowym dyskusjom o emocjach. Podobno emocje niewyrażone są skumulowane w ciele, co bardzo źle wpływa na kondycję naszego ciała i psychiki. To pogląd znany, ale jak się okazuje coraz częściej kwestionowany. Jest grono, które debatuje nad tym, że to nie emocje się kumulują, ale napięcia i blokady, jako następstwo niewyrażania emocji. Nie jestem specjalistą, aby wypowiadać się w tym zakresie.
Zajmuje mnie jednak to, czy wszystkie emocje zawsze trzeba wyrażać od razu? A jeśli tak, to w jaki sposób?
W pierwszej chwili, gdy dowiadujesz się, że wyrażanie emocji jest tak ważne i że mogą kumulować się w ciele, doznajesz olśnienia i postanawiasz żyć w prawdzie. Odtąd będziesz wyrażał natychmiast wszystko i za każdym razem. Ale czy o to właśnie chodzi?
Wyobraźmy sobie sytuację, w której każdy wyraża w pełni, bez zahamowań swoje emocje w chwili, gdy ich doświadcza. Można powiedzieć, że tak, jak robią to małe dzieci. Im jest to wybaczone. Ale od pewnego momentu życia dowiadują się, że tak nie można, nie wypada, tak się nie robi. Wiemy również, że nie w każdej sytuacji możemy pozwolić sobie np. na swobodny płacz. A raczej nie w każdym towarzystwie. Całkowite i każdorazowe wyrażanie emocje nie jest do końca możliwe. Ja stosują takie zasady:
- Emocji musimy być przede wszystkim świadomi my sami. Z naszymi emocjami musimy mieć kontakt. Musimy być ich świadomi, odpowiednio je nazywać i lokalizować w ciele.
2. Ta świadomość powinna naturalnie prowadzić do wyrażenia lub skontenerowania emocji.
Ogromny gniew, wściekłość czy złość na dziecko nie są emocjami, które należy natychmiast i bez zahamowania z siebie wyrzucić. Dziecko dopiero uczy się poruszać się w trudnym obszarze emocji i nie radzi sobie z własnymi, a co dopiero z emocjami rodzica. Dlatego umiejętność zatrzymania, poskromienia emocji za pomocą oddechu pozwala emocje skontenerować w sobie, zamrozić chwilowo, zapanować nad nimi, aby później móc do nich wrócić.
3. Skontenerowane emocje należy przepracować później.
Być może kumulują się w nas emocje nieprzepracowane, a nie niewyrażone? Powrót do sytuacji, ponowne przywołanie emocji, odczucie ich, a także wyrażenie w odpowiedni dla siebie uzdrawiający sposób stanowi dobrą praktykę w dbaniu o swój dobrostan.
Co to znaczy wyrazić w sposób odpowiedni? Niektórzy potrzebują rozładować złość ruchem, szybkim biegiem, krzykiem w pustym lesie. Warto poświęcić swoim emocjom trochę czasu, uświadomić sobie, co konkretnie te emocje wzbudziło, jaka sytuacja do nich doprowadziła. Bycie blisko samego siebie, autorefleksja i nieuciekanie od emocji pozwalają znacząco zwiększyć wiedzę o samym sobie.
Najważniejsze w pracy z emocjami jest pozwolenie sobie na to, by je mieć. Nieracjonalizowanie. Nie ocenianie ich negatywnie.
A jak brzmiałaby opowieść pt. „Ja i emocje?” Jak wiele osób zupełnie nie potrafię przypomnieć sobie, czy pozwalano mi w dzieciństwie na wyrażanie emocji, ale mogę przypuszczać, że raczej nie. Nawet teraz, gdy jesteśmy dorosłymi osobami, w moim domu bardzo niemile widziana jest złość czy zdenerwowanie. Ja i moi domownicy nie potrafimy wytrzymywać emocji drugiej osoby. Czujemy się nimi obarczeni, odbieramy je błędnie jako atak na siebie, stąd nie chcemy mieć z nimi kontaktu i nie dajemy innym prawa, by byli ze swoimi emocjami. Nie przyjmujemy drugiej osoby z jej stanem. Wzbudzamy często w sobie nawzajem wyrzuty sumienia. Dlatego jestem pewna, że ta postawa nie wzięła się znikąd. Cudze emocje wylewane na innych skutecznie odcięły nas od własnych. Wolimy udawać, że ich nie ma. Zdusić je w zarodku.
Moje małe dzieci wyrażają wiele emocji i wciąż doskonalę się, jak je łagodzić i wspierać bez krzyku i ocen.
Doświadczyłam w życiu wielu emocji trudnych i wielu osobistych strat. Z emocjami, cierpieniem i łzami byłam sama, gdyż nie miałam zaufania do najbliższych. Z nikim nie byłam blisko i bałam się oskarżeń oraz ocen. To były w moim życiu najtrudniejsze chwile. Wiele bólu wyrażałam w samotności, ale sporo tłumiłam, oskarżając siebie o niedojrzałość i głupotę. Zarzucałam sobie złe ulokowanie uczuć i uważałam, że sama muszę poradzić sobie z moim cierpieniem.
Były też okresy, gdy mimo bólu po prostu trzeba było wziąć się w garść. Wtedy działałam na autopilocie. Następnie uciekłam w wytłumienie i odcięcie od ciała. Wydawało mi się, że nie czuję już nic. Że „wyczułam się” z wszystkiego i nic już we mnie nie ma. Nie potrafiłam odpowiadać na pytanie: co czujesz? Nie byłam w stanie, nie wiedziałam. Wszystko zniknęło. Nigdy nie byłam tak daleko od siebie.
Proces powrotu do siebie jest długi i żmudny i polega głównie na odzyskaniu kontaktu z ciałem.
A Ty?
Czy zawsze wiesz, co dokładnie czujesz?
Jakie emocje nawiedzają najczęściej Twoje ciało?
Czy nie boisz się wracać do nieprzepracowanych emocji?
Czy praktykujesz kontenerowanie emocji?
Jak Ci jest ze swoim ciałem?
Wierzę, że praca z emocjami to zadanie na całe życie i że mu podołam.
I Ty też możesz.
Joanna