Rozhuśtaj swoje wewnętrzne dziecko

Rozhuśtaj swoje wewnętrzne dziecko

Niedawno spotkałam na placu zabaw sześcioletnią dziewczynkę. Z mamą. Jednak mamy nie spotkałam. Mimo, że była tam obecna.

 

Lubię place zabaw. Do dziś uwielbiam się huśtać. Tamtego dnia pierwsza dopadłam huśtawki. Dzieci pod opieką męża korzystały w pierwszej kolejności z innych urządzeń. Ja rozhuśtałam się energicznie i pogrążyłam  w błogim kołysaniu. Huśtanie pozwala mi ukoić pewne napięcia.

Odkąd mój starszy syn skończył półtora roku, odwiedzaliśmy mnóstwo specjalistów i wielokrotnie wypełniałam różne kwestionariusze o jego rozwoju. We wszystkich jest pytanie o to, czy dziecko lubi długo się huśtać i może to robić bardzo długo. To jest jednym z kilku symptomów wskazujących na pewne sensoryczne uwarunkowania. Jak jest u mnie? Jestem w trakcie diagnozy. Ale nie moja miłość do huśtawek jest tematem tego tekstu.

Dziewczynka przyjechała na łyżworolkach. Czasem na nich jeździła, czasem zdejmowała i biegała boso. Mama siedziała na ławce i nie ruszała się z niej, obserwując zabawę córki. Z huśtawki schodzę bez marudzenia, gdy troje naszych pociech zaczyna wymykać się spod kontroli męża. Zeszłam więc i wkrótce z ciemnowłosą rolkarką spotkałyśmy się na karuzeli. Tam zamieniłyśmy kilka słów. Pytała m.in., ile lat mają moje dzieci. Była to bardzo otwarta i rezolutna osóbka. Lubię rozmawiać z dziećmi. Uśmiecham się do nich i konwersuję przyjaźnie wiedząc, jak szczere zainteresowanie i przyjacielskie nastawienie dorosłych wzmacniają pewność siebie dziecka. Po opuszczeniu karuzeli matka wezwała sześciolatkę do siebie, strofując ją. Chodziło o to, by… nie zaczepiała mnie i nie przeszkadzała. Ja jednak nadal uśmiechałam się do niej. Ona zaś nie była posłuszna matce i jeszcze kilka razy mnie zagadnęła. Sytuacja powtórzyła się. Za jakiś czas usłyszałam rozmowę córki i matki.

– Mamo, pobawiłabyś się ze mną?

– No co ty, przestań, a co niby miałabym robić, gonić cię tu?

– To może na huśtawkę?

– A przestań, jestem za wielka na takie rzeczy.

– To chociaż na siłownię byś ze mną poszła?

– Nie, zostanę tu, a ty idź, jak chcesz.

Matka-Dorosła wysyła w kierunku Dziecka dwa mocne komunikaty. Pierwszy o tym, że szukanie kontaktu z obcymi dorosłymi jest nie na miejscu. Drugi – że kontakt z nią, czyli Mamą poniekąd… też jest nie na miejscu. Bo ona czuje, że to nie na miejscu zachowywać się jak dziecko i bawić z córką publicznie, na placu zabaw. Smutne są obie informacje. Co więc takiemu dziecku pozostaje?

Pomyślałam wtedy o sobie huśtającej się. O tym, ile we mnie w środku jest dziecka. I jak bardzo rodzice różnią się między sobą. Jak, być może, moje dzieci mają (będą miały?) się ze mną w miarę fajnie, choć jeszcze nie wyrażają tego słowami. Czasem słyszę, że jestem fajną mamą, choć sama jestem wobec siebie bardzo krytyczna. W żadnym razie nie mam teraz na myśli tego, że tamta mama nie jest fajną czy dobrą mamą. Ale słyszałam w głosie jej córki szczerą potrzebę kontaktu, wspólnej zabawy, wołania o czas razem. Być może jest w tej kobiecie jakaś blokada, która nie pozwala wstać i poczuć się na placu zabaw swobodnie. Pozwolić dojść do głosu wewnętrznemu dziecku. Zapomnieć o swojej fizyczności, dorosłym ciele, o tym, co ludzie powiedzą. Ja zupełnie o tym nie myślę. Korzystam z chwili i bawię się jak dziecko.

Być może moje zachowanie wyzwoliło w dziewczynce pragnienie, by jej mama wstała i obudziła w sobie dziecko. Stąd jej otwartość i pragnienie rozmowy z obcą osobą. Mam taką nadzieję, że może jednak kiedyś będą mogły bawić się razem swobodnie. Trzeba jednak do tego uważności i otwartości   tej dorosłej, która jest wzywana, zapraszana przez własne dziecko, by zauważyć jego pragnienia.

Przychodzą do mnie tu pewne prawdy wzywające do reakcji. Sama również jestem ich adresatem. To nie jest tak, że zawsze bawię się z dziećmi – po powrocie z pracy one są mnie spragnione, a ja wykorzystuję każdą chwilę, by opanować domowy rozgardiasz… Tymczasem:

  • Dziecko potrzebuje czasu z rodzicem – takim jakim jest!
  • Szans na zbudowanie relacji z dzieckiem wbrew pozorom nie jest tak wiele, a czas ucieka. Korzystaj z każdej możliwości!
  • Odłóż na bok to, co powstrzymuje cię przez zabawą. Cokolwiek by to było, jest problemem prawdopodobnie tylko dla Ciebie.
  • Twoje wewnętrzne dziecko istnieje. Być może po ostatniej udanej zabawie w chowanego schowało się tak dobrze, że nikt nie potrafił go znaleźć. Nawet Ty.

Posłuchaj rozmów rodziców z dziećmi: na ulicy, w sklepie, na placu zabaw. Jak one brzmią w twoich uszach? Znajomo? Twoje słowa do dziecka słyszane z boku być może brzmią dla kogoś podobnie. I wywołują smutek.

Każdy moment jest właściwy, by zobaczyć w sobie dziecko.

 

Pamiętaj: możesz!

 

Joanna